Ast: Polską racją stanu jest, żeby Trybunał Konstytucyjny pracował poprawnie
DoRzeczy.pl: Prawo i Sprawiedliwość złożyło w Sejmie projekt ustawy zmniejszający minimalną liczebność Zgromadzenia Ogólnego Trybunału Konstytucyjnego. O co dokładnie chodzi w tym projekcie?
Marek Ast: Chodzi o odblokowanie Trybunału Konstytucyjnego.Taki jest cel poselskiego przedłożenia. Widzimy, że od kilku miesięcy Zgromadzenie Ogólne sędziów TK nie jest w stanie się skutecznie spotkać. Mamy również większy problem – Trybunał nie jest w stanie zebrać się w pełnym składzie sędziów. We wtorek mieliśmy ważną sprawą z wniosku marszałek Sejmu Elżbiety Witek, gdzie miałem zaszczyt reprezentować panią marszałek, a rozprawa się nie odbyła, ponieważ stawiło się na nią dziesięciu sędziów. Reszta była nieobecna, choć sprawa była bardzo ważna, bowiem dotyczyła sporu kompetencyjnego pomiędzy prezydentem RP a Sądem Najwyższym. Takich spraw czekających na rozpoznanie jest bardzo dużo, w tym wyznaczona na 30 maja rozprawa z wniosku prezydenta o rozpatrzeniu zgodności z Konstytucją RP nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Polską racją stanu jest to, aby najważniejszy sąd konstytucyjny, jedyny w RP, działał poprawnie i zaczął orzekać.
Czy to nie będzie polityczna ingerencja w pracę Trybunału Konstytucyjnego?
Absolutnie nie. Sejm ma do tego prawo. Jeżeli wewnątrz Trybunału trwa pat, jest konieczna interwencja ustawodawcy poprzez działanie legislacyjne.
Część sędziów TK przekonuje, że kadencja pani prezes Julii Przyłębskiej upłynęła 20 grudnia. Czy pan się z tym zgodzi?
Sędziowie nie mają racji. Prezydent powołał sędzię Julię Przyłębską na stanowisko prezesa przed wejściem w życie przepisów, które zakreślały i ograniczały kadencję prezesa Trybunału, czyli powołał pod rządami przepisów zakładających określoną kadencję. Julia Przyłębska jest prezesem TK. Może tu toczyć się spór w doktrynie, sędziowie mogą mieć własne zdanie na ten temat, jednak to nie zmienia faktu, że pomimo innego poglądu Trybunał powinien poprawnie pracować, a zmiana prezesa nastąpi po powołaniu go przez prezydenta.
Pojawiła się teoria, że PiS wrzuca poselski projekt, żeby zdążyć wdrożyć w życie zmiany przed 30 maja, czyli dniem kiedy będzie rozpatrywana wspomniana przez pana nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym. Jak pan odpowie na ten zarzut?
Jest to absurdalna teoria, bowiem nawet gdybyśmy na początku tygodnia przegłosowali projekt w Sejmie, to później trafia on do Senatu, który zawsze długo proceduje ustawy sejmowe, następnie do podpisu prezydenta. Takie argumenty są zatem chybione.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.